piątek, 2 stycznia 2015

Wspominkowo: Ojcowski Park Narodowy, lipiec 2011



Już jakiś czas temu obiecałem, że na blogu opiszę wszystkie nasze podróże. Ponieważ, przed powstaniem tego bloga, byliśmy w kilku pięknych miejscach, postanowiłem przenieść się do naszej pierwszej wspólnej wycieczki. Celem był Ojcowski Park Narodowy, najmniejszy w Polsce. Był to jednodniowy wypad, podczas którego przemierzyliśmy bez mała połowę długości wszystkich szlaków parku...

Zaczęliśmy od wejścia na czerwony szlak od strony Sułoszowa. To tutaj mijamy symbole parku - Zamek w Pieskowej Skale i słynną Maczugę Herkulesa - ostaniec wapienny, który w wyniku procesów wietrzenia uzyskał nietypowy kształt. Dalej, idąc czerwonym szlakiem w kierunku Grodziska mijamy Dolinę Zachwytu i kilka młynów.

W Grodzisku łączą się szlaki i idziemy w kierunku Ojcowa cudowną Doliną Prądnika, pełną wyerodowanych skał i jaskiń. Do jednej z nich weszliśmy za darmo. To się nazywa szczęście głupiego, bo zeszliśmy ze szlaku i zobaczyliśmy, że grupa turystów jest wpuszczana do jaskini. Zapytaliśmy o bilet, ale przewodnik stwierdził, że jest to ostatnia dziś grupa i kazał wchodzić "na gapę". Za darmo zatem zwiedziliśmy jedną z najbardziej klimatycznych jaskiń na Jurze - Jaskinię Ciemną. W środku faktycznie ciemności - dlatego dostaliśmy świeczki i zwiedzaliśmy zimne korytarze (stała temperatura 8 stopni). Niezłe wrażenie odgłos wody ściekającej kroplami po stalaktytach. Korytarze jaskini mają 180 metrów. Co ciekawe, na sam koniec przewodnik na spokojnie uprzedził, że tuż nad wejściem bytuje najbardziej jadowity polski pająk, sieciarz jaskiniowy. Jego ukąszenie powoduje ból kilku szerszeni. I rzeczywiście - kierując latarką na zagłębienie tuż nad wejściem do jaskini - na wysokości około dwóch metrów stacjonuje sympatyczny pajączek...

Nasz przewodnik stwierdził, że region Ojcowskiego Parku Narodowego przed wojną prosperował znakomicie - mieszkańcy mieli własny prąd wytwarzany przez liczne młyny (dziś widać jedynie ich zgliszcza), byli samowystarczalni poprzez chów zwierząt i uprawę ziem. Po wojnie wszystko ukrócili radzieccy przyjaciele i skończył się darmowy prąd, a i hodowla zaczęła podupadać...

Kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem, doszliśmy aż do miejscowości Kresy i zdecydowaliśmy się na powrót, którego celem był żółty szlak w kierunku Doliny Sąspowskiej. Po drodze mijaliśmy słynną Bramę Krakowską - dwie skały o wysokości 15 metrów, a nazwa nawiązuje do szlaku handlowego ze Śląska do Krakowa, który najprawdopodobniej wiódł tędy w średniowieczu. Dalej odbijamy na szlak żółty i wędrujemy Doliną Sąspowską...

Wspomniana dolina to majestatyczny teren pełen grot, jaskiń i źródeł krystalicznie czystej wody. Jest to teren przyjemny do spaceru, ze względu na małe różnice wysokości terenu. Po drodze mijamy skanseny Warzechówka i Koziarnia, Obserwatorium Sejsmologiczne PAN, by dotrzeć do wsi Sąspów, mieszczącej miniaturowy kościół z 1760 roku z zabytkową dzwonnicą.


I tak, po około 9 godzinach wędrówki i pokonanych 30 kilometrów docieramy do Sułoszowa. To był magiczny dzień i nigdy nie zapomnę sielskiej atmosfery tej wędrówki. Doskonała pogoda, piękne widoki i jeszcze to darmowe wejście do Jaskini Ciemnej. No i była to nasza pierwsza wspólna podróż. Ojcowski Park Narodowy można przejść w jeden dzień, wstęp jest darmowy, a przyroda zachwyca. Kto zatem planuje podróż po Jurze, a w parku jeszcze nie był, powinien koniecznie tam zawitać.





Tekst i zdjęcia: Marcin i Marzena Bareła


1 komentarz: