poniedziałek, 13 czerwca 2016

Jednodniówka: Sandomierz, 2 czerwca


W ramach cyklu wypraw jednodniowych zapraszamy do Sandomierza. Pojechaliśmy w pochmurny, deszczowy dzień 2 czerwca. To było dosyć nielogiczne jechać do zbliżającego się kłębowiska chmur, ale zaliczam się do ludzi bardzo upartych w sprawach trzymania się dat planowanych podróży.


Sandomierz jest relatywnie małym miasteczkiem, z liczbą ludności niewiele ponad 20 tys., ale ma bardzo wiele do zaoferowania turystom. Zaczęliśmy od Rynku, na którym kwitnie kawiarniane życie. To tutaj kręcone się odcinki do serialu Ojciec Mateusz. My trafiliśmy na ekipę zdjęciową, ale niestety na Artura Żmijewskiego się nie natknęliśmy.


Rynek ma bardzo ładny, renesansowy Ratusz z XIV wieku z przepiękną trójsferową attyką z formowanej cegły. W obiekcie mieści się dziś Dział Historyczny Muzeum Okręgowego, na piętrze Sala Ślubów i sale Rady Miasta, w piwnicach zaś klub Lapidarium. Sandomierz ma wielką zaletę: wszystkie atrakcje są w zasięgu stóp i nie trzeba się przesadnie nachodzić, by zobaczyć okazałe budowle i inne atrakcje. My poszliśmy kawałeczek dalej do Kościoła Św. Jakuba, położony na Wzgórzu Świętojakubskim. Świątynia z XI wieku to, uwaga: drugi najstarszy kościół ceglany w Środkowej Europie. Każda z cegieł była wyrabiana ręcznie przez Dominikanów. Jest to piękny i cenny zabytek późnoromański. W środku rzuca się w oczy surowość budowli i estetyka wykonania. Przed wejściem głównym zwraca uwagę portal ceramiczny...

Będąc w Sandomierzu trzeba zobaczyć Katedrę Narodzenia NMP. Gotycka świątynia z 1360 roku posiada charakterystyczną, szpiczastą wieżę, zabytkowe organy i piękne sklepienia krzyżowo-żebrowe.


Idąc w kierunku Kościoła Św. Michała mijamy Bramę Opatowską. Jedyna zachowana gotycka brama wjazdowa Sandomierza, jest jedną z lepiej zachowanych tego typu bram w Polsce. Po obu stronach zachowały się fragmenty średniowiecznych murów obronnych. Bardzo przyjemną atmosferę funduje pod bramą pewien pan, sprzedający obwarzanki słone i miodowe. Zajadając się znakomitym, domowym wypiekiem, można posłuchać kilka ciekawostek o Sandomierzu, o których nie piszą przewodniki. Brama może także służyć jako chwilowe schronienie przed deszczem.

Warto wspiąć się na górę, by na specjalnym tarasie widokowym spojrzeć na panoramę miasta. Niestety, tego dnia widoków specjalnych nie było, a chwilę po naszym wejściu na dach, rozlała się potężna ulewa. Ale dobrze, że był pan z obwarzankami :-)

Idąc ulicą Zamkową w kierunku Wisły (tak, przez Sandomierz nie płynie San), po prawej stronie natknąć się można na "Ucho Igielne", czyli Furtę Dominikańską. Przez ten śmieszny przesmyk komunikowali się niegdyś bracia z dwóch klasztorów dominikańskich, przedzielonych murem obronnym. Mamy tu odsłonięty przekrój tegoż muru z gankiem straży miejskiej i przedprogiem. Niby nic wielkiego, ale zwrócić uwagę nie zaszkodzi.

Będąc w Sandomierzu trzeba koniecznie przejść się leniwym krokiem wzdłuż Wisły Bulwarem im. Marszałka Piłsudskiego. Jest tutaj spory wybór ścieżek pieszych i rowerowych, ale przyjemność widoków psują nieco pstre budynki (m.in. restauracja), rozsiane gdzie popadnie. Stąd natomiast można udać się w rejs po Wiśle, ale nie korzystaliśmy.

Sandomierz jest pięknym miastem, wyjątkowo obfitującym w atrakcje. Nie wszystko da się zobaczyć w ciągu jednego dnia (m.in. podziemna trasa turystyczna). To tutaj możemy zobaczyć co najmniej kilka galerii krzemienia pasiastego, z którego słynie ziemia sandomierska i kielecka. Miasto żyje duchem artystycznym i panuje tutaj uzdrowiskowa wręcz atmosfera. Ale lepiej jechać jednak w ładny dzień, co następnym razem uczynimy.



Marcin, Marzena Bareła