To jedyny z parków górskich południowej Polski, do którego jak dotąd nie udało nam się dotrzeć, ale zmieniło się to wraz z ostatnim weekendem września. Sam park nie był głównym celem naszej podróży, ale dwa dni wystarczyło, by zanurzyć się choćby na chwilę w wiejskiej i sielskiej otchłani łemkowskiej krainy, znanej z licznych cerkwi, licznie wypasanych krów i ludzi żyjących powoli, własnym rytmem. Park Magurski jest najbardziej zalesionym obszarem chronionym w Polsce, dlatego jeśli zapragniemy odpocząć od zgiełku ulicy na pewno jest on miejscem zacisznego odpoczynku, również dla samotników - wszak park rocznie odwiedza "zaledwie" ok. 50 tys. osób. Tutaj, w przeciwieństwie do stale rozwijających się kurortów nadmorskich czy obszaru Tatr - czas zatrzymał się w miejscu. Problemem jest dostanie się do poszczególnych miejscowości (niektóre drogi przejechać można jedynie jeepem), bardzo trudno o restaurację a nawet bar, a w pokojach gościnnych zazwyczaj próżno szukać luksusów. Tutaj turystyka ma inny, wydawać by się mogło staroświecki wymiar obcowania z przyrodą sam na sam - bez pensjonatów, hoteli, bryczek, sklepów i restauracji. Na pewno nie zabraknie spotkania z krowami, które bezsprzecznie rządzą lokalnymi drogami poszczególnych wsi i to one decydują, czy i kiedy przez drogę przejedziemy.
Najlepszą opcją jest zwiedzanie parku pieszo. Przez Magurski Park przebiega 85 km tras pieszych oraz 10-kilometrowy odcinek transbeskidzkiego szlaku konnego, które całkowicie zaspokajają potrzeby turystów. Dobrą bazą wypadową są miejscowości Krempna (gdzie się zatrzymaliśmy) czy Bartne, gdzie przeplata się sieć kolorowych szlaków. Nie liczmy na przesadne atrakcje, ale na pewno warto wejść do Muzeum Magurskiego Parku w Krempnej i dowiedzieć się nieco więcej o jego przedstawicielach we florze i faunie. Ciekawa ekspozycja przedstawia wszystkie pory roku, a w zacienionej sali można się poczuć jak w kinie. Kolejnym punktem obowiązkowym są cerkwie, których na terenie parku jest co najmniej kilkanaście. Największe wrażenie zrobiła na nas cerkiew w Kotani i msza święta, na którą przypadkowo udało nam się załapać. Uroczystość poprowadził ksiądz proboszcz Wojciech Dragan i jego bardzo życiowe i piękne kazania na długo pozostawiło nas w zadumie nad kondycją moralną człowieka we współczesności. Z innych atrakcji parku warto polecić Folusz, gdzie znajduje się głaz narzutowy z epoki polodowcowej, zwany Diablim Kamieniem - popularna wśród turystów atrakcja - oraz rezerwat Kornuty. Tam nie udało nam się dotrzeć, ale byliśmy między innymi w Kotani, Świątkowej Wielkiej i Małej, Olchowcu, Polanach. Zwiedziliśmy cerkwie w większości z tych miejscowości.
Teren Magurskiego Parku Narodowego chroni bogaty świat roślinny i zwierzęcy. Występuje tutaj 35 gatunków ssaków i 137 gatunków ptaków, wśród których spotkać można między innymi orła przedniego i orlika krzykliwego (symbol parku) oraz aż dziewięć gatunków dzięciołów. Żyją tu również bobry. Co ciekawe, w lasach wchodzących w skład parku można zbierać grzyby, a tych nie brakowało - dawno nie widziałem tak potężnych kolonii kurek. My mamy nadzieję tutaj wrócić. Poniżej kilka zdjęć:
Blog podróżniczy. Publikują Marzena i Marcin. Piszemy dla Was, ale przede wszystkim ku pamięci naszej i przyszłych pokoleń.
wtorek, 4 października 2016
Magurski Park Narodowy, epizod I, 24-25 września 2016.
poniedziałek, 3 października 2016
Ojcowski Park Narodowy - Sierpień 2016
Pojechaliśmy kolejny raz do OPN, tym razem nadrobić parę zaległości z poprzedniego wypadu. W końcu udało się wejść do Jaskini Łokietka i spróbować Pstrąga po Ojcowsku. Wyśmienita była to ryba, idealnie doprawiona z doskonałą kompozycją ziół i czosnku. Dodatkowo, zostaliśmy poczęstowani pstrągiem suszonym i był tak wyborny, że jeszcze tak dobrej wędzonej ryby nie jadłem.
Do Jaskini Łokietka weszliśmy wraz ze sporą grupą innych żądnych przygód. Było sporo schylania i wspinaczki po schodach. Po krótkiej przeprawie dociera się do czegoś, co było tzw. Salą Główną - to tam odpoczywał według legend król Łokietek i tam miał także swoje skalne posłanie. Podobno w jaskini są nadal nieodkryte korytarze, które być może kiedyś odsłonią się poprzez procesy krasowe. Zapraszamy na fotorelację:
Marcin, Marzena Bareła