sobota, 18 lutego 2017

Włochy - Wokół Lago di Como i Zoo Le Cornelle


Zapraszam na ostatnią odsłonę wyprawy do Włoch.

Lago Di Como jest idealnym miejscem ucieczki od zgiełku miasta. Trzecie największe i pierwsze pod względem głębokości jezioro Włoch ma miejsca zupełnie magiczne. Jednym z takich miejsc jest Colico - niewielkie miasteczko na północnym krańcu Lago di Como, gdzie do jeziora wpada rzeka Adda i małe jezioro Mezzola. Wokół widać majestatycznie wierzchołki alpejskich szczytów, a piękno krajobrazu dopełnia krystalicznie czysta woda Como. Miasteczko nie dostarcza spektakularnych doznań turystycznych, ale jest idealnym miejscem pieszych i rowerowych wędrówek.

Po drugiej stronie jeziora, na jego południowo-zachodnim krańcu znajduje się Como, wizytówka Włoch i czwarte najpopularniejsze wśród turystów miasto Lombardii. W Como istotnie ciężko się nudzić, na każdym kroku czekają restauracje, sklepy, kościoły. Nas jednak w pierwszej kolejności zaciekawiła kolejka do położonej na wys. powyżej 700 metrów wiosce Brunate, skąd można podziwiać całe miasto i Alpy, pod warunkiem dobrej widoczności a niestety mgły zalegają często. Brunate urzekło nas ciaśniutkimi uliczkami, gdzie można się przywitać z sąsiadem z okna własnego domu, znakomitym górskim powietrzem i przepiękną architekturą.

W Brunate przecinają się alpejskie szlaki piesze, a jeden z traktów prowadzi do ślepej uliczki - platformy widokowej za tajemniczym zakrętem gdzie dalej jest już tylko siatka druciana i stromy spad. Jest tutaj też całkiem ładny kościół św Andrzeja Apostoła, gdzie w środku...gra przyjemna, anielska wręcz muzyka. Naprawdę klimatyczne miejsce na sporej górze...

Po powrocie na dół, w Como nie mieliśmy już przesadnego komfortu czasowego, ale udało się wejść do Katedry, zbudowanej na miejscu dawnego obiektu Santa Maria Maggiore, datowanej na wiek XV. Katedra jest uważana za ostatni tego typu obiekt gotycki we Włoszech, naszym zdaniem nie ustępująca urokowi takiej Duomo Di Milano a może i nawet piękniejszej? Ale czy we Włoszech można cokolwiek podzielić na piękne i piękniejsze?

Znalazł się jeszcze czas na spacer promenadą wśród zacumowanych łódek, oraz na zdjęcie w obowiązkowym punkcie Como - Life Electric, czyli futurystycznej rzeźbie zaprojektowanej przez Daniela Libeskinda, będącej rodzajem hołdu dla Alleksandra Volty, wynalazcy baterii elektrycznej, który tutaj się urodził i umarł.

Tak, spacerem po mini parku skończył się nasz pobyt w Como. Miasto będziemy wspominali jako jedno z przyjaźniejszych, z doskonale rozwiniętą bazą turystyczną (mnóstwo hoteli, restauracji, centrum informacji turystycznej, darmowe mapy) i fantastycznym klimatem, zwłaszcza w pamiętnym Brunete. Przyszedł czas na ostatni akord tej wycieczki - wizytę w Zoo Le Cornelle w miasteczku Valbrembo pod Bergamo. Zoo, utworzone w 1981 roku szczyci się sporą kolekcją zwierząt z czterech rodzin: ssaki, gady, płazy i ptaki. Jest to doskonała frajda zwłaszcza dla dzieci, dlatego nasza córeczka była zachwycona wariacjami małp, śpiewem papug i...tygrysami które wyraźnie miały na dziecko chrapkę i tylko pancerna szyba oddzielała świat zabawy od dramatu. Wielkie i piękne koty śledziły Gosię przy każdym, najmniejszym ruchu, aż dosłownie "ślina im ciekła". Podobnie było z pumami, ale dla przeciwwagi bardzo przyjazna i skora do psot była niewielka gazela, która przyszła się przywitać. Mocno atrakcyjnie przedstawiały się kolorowe papugi, z których jedna wymawiała swoje imię, szalały lemury i przerażały krokodyle. Największe wrażenie wywarły jednak koty - tygrysy, w tym tygrys biały - czyli albinos któremu natura nie dała melatoniny, wytwarzającej odpowiednie ubarwienie. Siłę i majestat prezentowały lwy a grację i spryt gepardy. W Zoo można podobno zobaczyć niezwykle rzadkiego nosorożca białego, ale nam się chyba nie ukazał.

To było piękne 7 dni we Włoszech. Włosi są gościnni, bardzo ciepli - szczególnie do dzieci - o czym niejednokrotnie się przekonaliśmy. W mieszkaniu byliśmy regularnie zapraszani na kolacje i mimo pełnych żołądków - zgadzaliśmy się, bo to brzydko odmawiać. Włoscy mężczyźni może nie grzeszą temperamentem ale są bardzo łagodni i chętni by pomóc, ale to kobiety we Włoszech są prawdziwymi "głowami rodzin". Widzieliśmy to na własne oczy. Nie dziwi więc, że Włochy to naród, w którym mężczyźni jeszcze długo po 30 mieszkają wspólnie z mamusiami. Nie ma w tym nic złego, ale nie da się tego w zachowaniach i sposobie bycia ukryć. Będziemy tam chcieli wrócić.

Tekst i zdjęcia: Marcin, Marzena Bareła

piątek, 17 lutego 2017

Włochy - Mediolan


Jadąc do Mediolanu spodziewaliśmy się wszystkiego. Wiedzieliśmy, że jest to ogromna metropolia, stolica światowej mody, pełna luksusowych sklepów. To tutaj swoje główne siedziby mają takie marki jak Versace, Dolce Gabbana, Prada. Mediolan ma wszystko - znakomite restauracje, niezliczone muzea i galerie, tysiące sklepów i butików i jako miasto nie będące stolicą, nie ustępuje szykowi i poziomem atrakcji takim miejscom jak Londyn czy Paryż.

Jest jednak Mediolan bardzo chaotycznym miastem: bardzo trudno jest się wydostać ze stacji kolejowej, nie działały windy i nie ma kompletnie ani jednego punktu informacji turystycznej! Także zwiedzanie Mediolanu rozpoczyna się od próby odnalezienia prawidłowego kierunku na Stare Miasto i popularne miejsca (w przypadku braku mapy). Nawet rozsiane tu i ówdzie mapki ulic na przystankach niewiele mówią, ponieważ są odzwierciedleniem niewielkiego obszaru. Powiedziałbym wręcz, że turystycznej bazy przy dworcu głównym nie ma wcale...

Każdy rozsądny turysta kieruje się w Mediolanie na Katedrę Duomo i my także to zrobiliśmy. Gigantyczny obiekt jest piątym największym kościołem świata ale największą gotycką katedrą na świecie, mając 156 metrów długości, 92 szerokości, i 108 wysokości. Ma ogółem 135 iglic i może pomieścić 40 tys. osób. Nie polecamy próby zwiedzania w sezonie albo w weekend. My byliśmy pod katedrą w czwartek, w mocnym deszczu a i tak ustawiły się spore kolejki do kas biletowych. Bo, by zwiedzić Duomo trzeba swoje odczekać, poddać się kontroli osobistej przy wejściu i lepiej unikać zbyt swobodnego zachowania. Włoscy Carrabinieri stoją z ręką na spuście broni i tylko czekają w gotowości na oddanie strzału...Bilet można kupić w kilku wariantach (katedra+muzeum katedralne, albo katedra+platforma widokowa), jednak my na dach nie wchodziliśmy.

Świątynia imponuje rozmiarem, ale raczej nie urzeka walorami artystycznymi poprzez gotycką surowość. Co ciekawe, budowę rozpoczęto w 1386, skończono zaś w...1965 roku w którym udostępniono ostatnie drzwi, który jest oficjalną datą ukończenia Duomo (chociaż ciągle jeszcze trwały prace nad rzeźbami). Na tak długi okres czasu składały się ciągłe zmiany władz i rozmach inżynieryjny konstrukcji. Podobno mieszkańcy Mediolanu tak przywykli do robót budowlanych przy katedrze, że kiedy ogłoszono jej ukończenie, padła propozycja, żeby kościół rozebrać i zacząć budowę od początku. W całym budynku znajduje się 3 400 statui, z czego 700 wykonane jest z marmuru. Znajdują się one nawet w najbardziej ukrytych miejscach, gdzie nikt by się ich nie spodziewał. Najbardziej charakterystyczną i dramatyczną rzeźbą jest ta dłuta Marco d’Agrate’a przedstawiająca św. Bartłomieja obdartego ze skóry, którą jest przepasany (na prawo od ołtarza, stojąc do niego twarzą). Poruszające przede wszystkim są detale mięśni i ścięgien co robi niewiarygodne anatomiczne wrażenie. Jeszcze jedna ciekawostka: Czerwona lampka nad apsydą wskazuje miejsce, gdzie przechowywana jest jednak z najważniejszych relikwii znajdujących się w katedrze – jeden z gwoździ, którymi Chrystus był ukrzyżowany. Szkoda, że o tej arcyważnej informacji przeczytałem dopiero po powrocie z Włoch...

W Mediolanie na pewno nie będziecie głodni (o ile macie pełny portfel), a o żołądek zadba m.in. restauracja Da Puccini z tradycyjną kuchnią włoską. Zjedliśmy pizzę i zestaw domowych deserów: panna cotta, tiramisu i creme caramel. Wszystko smakowało wybornie. Jedna uwaga: we Włoszech płaci się tzw. coperto (wł. nakrycie) - to dopłata doliczana do cen potraw (zwykle 1-2 Euro) i oznacza ona koszty zajęcia miejsca przy stole. W praktyce płacimy więc dodatkowo tylko za to, że możemy usiąść przy stole, ale nie za zjedzenie czegokolwiek. Dlatego można nieco się zdziwić, zamawiając dwie pizze po 5 Euro i widząc rachunek na kwotę...15 Euro! Bardzo dobre lody i kawę serwuje zaś kawiarnia Amorino. Bardzo dobre to niedopowiedzenie. To były najlepsze lody jakie jedliśmy - z prawdziwą wanilią bourbon, nieprzesłodzone i wyraziste. Kiedy kupowałem lody waniliowe w - niby - świetnej lodziarni w Como, dostałem lody...o smaku kogel - mogel, czyli że niby żółtka mają zastąpić wanilię? W Mediolanie można zjeść także znakomite czekoladki od firmy Gay Odin. Za 5 czekoladek zapłacimy około 5 Euro, ale naprawdę warto przenieść się na chwile w inny świat doznań.

Mediolan serwuje także znakomite dania dla oczu, a kolekcje dzieł sztuki można zobaczyć w w Pinacoteca di Brera – muzeum przy ulicy Via Brera, otwarte dla publiczności w 1803 r., posiadające wyróżniającą się kolekcję włoskiego malarstwa, m.in. dzieła Canaletta, Caravaggia i Rafaela. Znakomite kolekcje, m.in. wystawę instrumentów dawnych oferuje muzeum przy Castello Sforzesco – ceglanym zamku w centrum Mediolanu, zbudowany w połowie XV wieku. Warto wybrać się tam około 16, ponieważ na godzinę przed zamknięciem wystaw muzeum wydaje bilety darmowe, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Bardzo ciekawe, atrakcyjne miejsce.

Naprawdę trudno uchwycić w jednym wpisie wszystkie atrakcje Mediolanu, ale polecamy przepiękne kościoły, zwłaszcza Kościół św. Marka niedaleko Pinacoteci, ale przede wszystkim Chiesa di Santa Maria presso San Satiro przy Via Torino, ze względu na niewiarygodną, iluzjonistyczną apsydę nad ołtarzem głównym, która jest niewielką wnęką a sprawia wrażenie długiego nawisu, patrząc z prostej perspektywy. Donato Bramanti mając do dyspozycji jedynie 97 cm głębokości namalował imponującą niszę, w czym pomogły mu istniejące już wtedy studia poświęcone perspektywie. Fascynujące.

Na koniec, podążając Via Torino, chyba najbardziej zatłoczoną ulicą Mediolanu warto dotrzeć do Corso di Porta Ticinese – jedną z najstarszych ulic Mediolan, na której znajdują się dwie bramy: XII wieczna i klasycystyczna Porta Ticinese, oraz Basilica Sant'Eustorgio, pochodząca z IV (czwartego) wieku, jeden z najstarszych kościołów w całych Włoszech. Wierzenia mówią, że w świątyni znajduje się grobowiec biblijnych Trzech Króli. Co ciekawe, niegdyś ta ulica była kanałem, który ostatecznie zabudowano.

W następnym wpisie okolice jeziora Lago di Como oraz Zoo Le Cornelle...

Tekst i zdjęcia: Marcin, Marzena Bareła

czwartek, 16 lutego 2017

Włochy, 7-14 lutego - Bergamo


We Włoszech byliśmy po raz pierwszy. Luty nie jest być może najpiękniejszym miesiącem w roku, ale widząc bilety w cenie 50 złotych trudno się nie skusić. Na lotnisku nie obyło się bez przygód (Wizzair bardzo skrupulatnie sprawdza wymiary bagażu podręcznego), ale sam pobyt przebiegł miło i przyjemnie. Pierwsze wrażenie - kompletnie odmienna architektura. Włochy są krajem antycznym, stąd nie dziwi obecność staroci na każdym kroku. Nawet nasze mieszkanie pod Bergamo miało rodowód tysiącletni! Nowoczesnej zabudowy oczywiście nie brak, ale co rusz zwracają uwagę piękne kamieniczki, kolumnowe domy albo mini - pałace.

W skład północnych Włoch wchodzi historyczna, datowana na XI wiek, Lombardia - najbogatszy i najbardziej zurbanizowany region Włoch (chociaż przemierzając niektóre miejscowości pociągiem można mieć co do tego wątpliwości). Kraina wina musującego Franciaforta, polenty, sera i czekolady zachwyca miejscami, ludźmi i klimatem. Pod Alpami oddycha się świetnie, a ogrzewanie elektryczne w domach pozostawia Włochy krainą czystego powietrza. Może jest to - jakkolwiek radykalny - pewien pomysł także na rozwiązanie problemu smogu w Polsce - wprowadzić ogrzewanie elektryczne w domach i zakazać w ogóle palenia czymkolwiek w piecach. W najbardziej optymistycznych myślach ten pomysł nie wydaje mi się jednak realny - lobby węglowe z pewnością nie pozwoli na przeforsowanie sprawy no i czy wystarczyłoby dla wszystkich prądu?

Stacjonując pod Bergamo jest sensownym odwiedzenie tego cudownego miasta, powiedziałbym że najbardziej uroczego z odwiedzonym przez nas miast. Górna jego część otoczona jest ciągnącym się 7 kilometrów tzw. Murem Weneckim, który imponuje rozmachem konstrukcji i panoramicznymi widokami z jego poszczególnych odcinków. Nie jest to tylko zwykły mur obronny, ale konstrukcja poprzecinana łukami i bramami. Niedaleko jednej z tych bram - Porta S. Giacomo można albo wjechać wyciągiem, albo wejść po zabytkowych schodach (polecamy) aż do serca Starego Miasta - Piazza Vecchia.

W Bergamo mamy co najmniej kilkanaście kościołów, z czego my gorąco polecamy przepiękną Bazylikę Santa Maria Maggiore z 1137 roku, z inkrustacjami autorstwa Lorenzo Lotto i niezwykle bogatym, barokowym wnętrzem. Świątynia przedstawia liczne freski gotyckie i znakomite obrazy. Trudno oddać piękno słowami, do tej świątyni po prostu trzeba wejść!

Wędrując antycznymi uliczkami Citta Alta, warto wspiąć się na najwyżej położony punkt w mieście - Castello Di San Vigilio. Zamek udostępniony jest za darmo do zwiedzania, a na jego "dachu" znajduje się bajeczna platforma widokowa, oczywiście przy dobrej pogodzie, czego w naszym przypadku niestety nie było.

Polecamy także muzea Bergamo, w tym Muzeum Nauki i Przyrody Enrico Caffi z bogatymi zbiorami artefaktów i kolekcji zoologicznych, entomologicznych i paleontologicznych, oraz Galerię Accademia Carrara z arcydziełami takich włoskich mistrzów, jak Pisanello, Lotto, Raphael czy Boticelli.

Już niebawem kolejna część...

Tekst i zdjęcia: Marcin, Marzena Bareła