czwartek, 16 września 2021

Fotorelacja: Kalisz

 Kalisz na kilkunastu zdjęciach, krótki pobyt w mieście miał miejsce 3 września:

ul. Zamkowa

Ratusz

Kościół św. Stanisława 

i jego wnętrze

ambona w kształcie łodzi św. Piotra

Ul. Chodyńskiego

Narodowe Sanktuarium św. Józefa

I jego wnętrze

jeszcze raz Zamkowa


zdjęcia: Marcin Bareła

wtorek, 14 września 2021

Szlak Rowerowy Orlich Gniazd

Mój przyjaciel - Merida Crossway, którym przejechałem trasę


Witam w kolejnym wpisie. Jestem rowerzystą - amatorem, uwielbiam zaszywać się w czeluści miast, miasteczek, dać się wchłonąć w bezmiar lasu i przestrzeń łąk. Postanowiłem zatem przejechać Szlak Rowerowy Orlich Gniazd (Częstochowa-Kraków, 190km), który łączy powyższe. Przejazd podzieliłem na 4 etapy: 

Takie cuda na szlaku


ETAP I: CZĘSTOCHOWA-ŻARKI.
Wyjazd z Częstochowy i przejazd ul. Mirowską jest jednym z bardziej monotonnych doznań, ale jest to preludium do palety wrażeń, które trasa dostarcza. Bo już niebawem wjeżdżamy w las - szlak ociera się o rezerwat Zielona Góra, ale na tym etapie jest stosunkowo łatwy, prowadząc przez dobry, zbity trakt. Gęsty las daje cień, dlatego jazda w ciepły słoneczny dzień jest przyjemnością. Docieramy tędy do miejscowości Kusięta, gdzie jedziemy dosyć nudnym odcinkiem ruchliwą drogą, aż dojeżdżamy do Olsztyna. I tutaj zaczyna się nieco trudniejszy, czasem lekko piaszczysty odcinek, chociaż dopiero za kilka kilometrów, po przejechaniu Zrębic i skręcie w las pod Pustynią Siedlecką, zaczyna się najtrudniejszy odcinek aż do Złotego Potoku. Trzeba tutaj uważać i wręcz hamować, bo przy wystających dużych kamieniach łatwo o upadek. Szlak pieszy i rowerowy łączą się na kilka kilometrów. Mijamy Pałac Raczyńskich w Złotym Potoku i jedziemy w kierunku Żarek. I tutaj niemiła niespodzianka na krzyżówce w kierunku Hotelu Kmicic, gdzie dotąd dobre oznaczenie (czerwony prostokąt na białej tabliczce) nagle urywa się. Nie wiadomo, czy trzymać się drogi wojewódzkiej 793, czy pojechać górą, w kierunku błoni i Kmicica. I ta druga opcja okazuje się trafna, bo szlak idzie górą w kierunku stawu Sen Nocy Letniej i Jaskini Niedźwiedziej. Tutaj też poszczędzono na tabliczkach, ale na intuicję okazuje się, że szlak przecina DW 793 i biegnie drugą stroną w kierunku Pstrągarni Raczyńskich, by ostatecznie po raz kolejny przeciąć ruchliwą trasę na wysokości parkingu i zespołu skalnego Diabelskie Mosty. Tutaj droga jest przyjemna, dosyć łatwa a oznakowanie wraca do pożądanego. Docieramy do Ostrężnika i jedziemy ekskluzywnymi leśnymi ścieżkami asfaltowymi, przez malowniczą Czatachowę aż do Żarek. Tutaj, zwłaszcza po przejechaniu Czatachowy droga jest pagórkowata więc wymagająca, ale finalny zjazd w kierunku Leśniowa wszystko wynagradza. Mijamy przepiękne Sanktuarium Matki Boskiej Leśniowskiej i jedziemy przez Żarki, klimatyczne miasteczko z zabytkowymi stodołami, ciekawym Muzeum Dawnych Rzemiosł i największym targowiskiem pod chmurką w północnej jurze. Etap pierwszy dobiega końca.

Częstochowa - tu zaczynam

Zamek Olsztyn

Klonowa Droga pod Złotym Potokiem

Słynna Olsztyńska Szopka

W złotopotockim lesie

Na odcinku Ostężnik-Czatachowa

Żarki-zabytkowe stodoły

Gdzieś na szlaku


ETAP II: ŻARKI-PODZAMCZE
Odcinek między Żarkami a Podlesicami to frajda, gdyż trasa prowadzi praktycznie w 100% asfaltem, polami i lasami, w towarzystwie znanych Zamków Mirów i Bobolice. Dopiero za Podlesicami zjeżdżamy w las w kierunku Morska, a podjazd do Zamku Morsko należy do bardzo trudnych (kamienie, stromo). Ale niebawem czeka nas nagroda: od Morska aż do Kromołowa jedziemy położonym całkiem niedawno asfaltem, lasami i polami, z pocztówkowymi widokami na Dolinę Warty. Przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem inwestycji rowerowych (i nie tylko), poczynionych ostatnio w powiecie zawierciańskim, a wypite na miejscu piwo dopełniło skali wrażeń. Dalsza trasa z Kromołowa w kierunku Podzamcza wiedzie polnym, lecz przyjemnym traktem wśród pól rzepaku. Iście malarskie połączenie: żółć kwiatów i błękit nieba. A oto za chwilę na horyzoncie pojawia się ten majestatyczny, największy na Jurze Zamek Ogrodzieniec. Dojeżdżamy, przewijamy się przez gęsty tłum lokalnych "Krupówek" i pijemy kawę w jednym z licznych punktów. Etap II za nami.

Żarki-ścieżka do Mirowa

Zamek Mirów murem podzielony

Zamek Bobolice

Tak wygląda droga z Morska do Kromołowa. Wow

Okolice Zdowa - rzeka Białka

Sanktuarium Matki Boskiej w Skarżycach

Okolice Podzamcza

Widok na Zamek Ogrodzieniec


ETAP III: PODZAMCZE-OLKUSZ.
Zdecydowanie (dla mnie) najtrudniejszy etap. Już od Podzamcza w kierunku Smolenia trasa jest mega wymagająca - ostre zjazdy i trudne podjazdy. Trochę lasu, więcej asfaltu. Już po kilkunastu kilometrach mam dość, a w Złożeńcu muszę zejść z roweru. Wydawałoby się, że osiągając wreszcie Zamek Pilcza w Smoleniu może być już tylko lepiej. Nic bardziej mylnego! Od Smolenia właściwie do Bydlina mamy trasę rzekł bym ekstremalną, nieprzystosowaną do szosowych rowerów, jak Merida Crossway, którym dysponuję. Myślę, że ten etap byłby odpowiedni dla zawodowców z MTB, ale zdecydowanie nie jest dla laików jak ja. Tak więc odcinek ten pokonuję...pieszo, bo wiem że na gęstym piachu, kamieniach jak melon i stromiznach nie mam szans. Jestem wreszcie w Bydlinie i oddycham z ulgą...Na zaledwie kilka kilometrów. Jeśli jeszcze między Bydlinem a Jaroszowcem jest dość znośnie, tak między Jaroszowcem a Rabsztynem rozpoczyna się największe nieporozumienie na całym szlaku. Otóż pięciokilometrowy odcinek prowadzi...gęstym piachem i nie ma szans jakiejkolwiek jazdy jakimkolwiek rowerem. Jestem zdumiony, że tędy szlak rowerowy w ogóle wytyczono i że do tej pory odcinek ten nie został zmodyfikowany. Pora to zmienić, bo można na dobre zniechęcić się do dalszej jazdy! Kiedy osiągamy Rabsztyn jest już nam wszystko jedno i całe szczęście, że do Olkusza pozostaje już tylko 5 km. Warto po drodze podejść do odrestaurowanego Zamku Rabsztyn, na co mnie nie wystarczyło czasu. Wcześniej jednak zobaczyłem okolicę Zamku w Bydlinie i zostałem niemal porażony inwestycjami wokół ruin. Wytyczono nowe ścieżki, postawiono tablice informacyjne, jest nowe oświetlenie. Robi wrażenie. Najtrudniejszy etap szlaku zostaje pokonany, uff... 

Smoleń

Rezerwat Pilcza w Smoleniu

Piachy za Smoleniem. To i tak nic przy tym, co było pod Rabsztynem

Niedaleko Krzywopłotów

Wokół Zamku Bydlin

Witraże w Sanktuarium NMP Wspomożenia Wiernych w Jaroszowcu

Zamek w Rabsztynie

Olkusz - Kościół św. Andrzeja Apostoła

Olkusz - "srebrne miasto"


ETAP IV: OLKUSZ-KRAKÓW
Ostatni etap jest chyba najbardziej malownicznym i najprzyjemniejszym, bo dosyć płaski i w większości prowadzi asfaltem. Aczkolwiek początek tego nie zapowiada. Ktokolwiek, komu udało się bezproblemowo wyjechać z Olkusza mogę tylko pogratulować i postawić piwo. Mnie się nie udało i musiałem poprosić miejscowego o pomoc. "Panie, musi się pan wrócić, jechać między domami tutaj aż wyjedzie pan do wioski Osiek. Tabliczkę pan minął, jest o tutaj"- tłumaczy mi miły Pan, któremu niniejszym dziękuję. Wszystko się zgadza, tyle że tabliczka ginie w ścianie gałęzi i kompletnie jej nie widać. W ogóle trzeba by pomyśleć nad modyfikacją odcinka przez Olkusz, gdyż jazda między blokami, w podmiejskim lasku pachnącym ukraińskim tytoniem, pomiędzy tłuczonym szkłem i w towarzystwie wczorajszych typów to wątpliwa przyjemność. Szczerze? Po prostu lepiej ominąć Olkusz, który jest ogólnie bardzo ładnym miastem, przynajmniej jeżeli chodzi o centrum. Skoro już jakoś wyjechaliśmy z miasta, jedziemy polami za wioską Zimnodół. Trakt bardzo kamienisty ale gorycz kamieni osładzają ciekawostki, jak ambonki polno-leśne, do jednej z nich wchodzę i robię pamiątkowe zdjęcia. Fajne widoki są stąd m.in. na Zamek Rabsztyn. Jeszcze trochę wysiłku i wjeżdżamy na asfalt, który będzie nam towarzyszył aż pod Kraków. Jedziemy sielską dróżką w Racławicach, mijając piękną formację skał Powroźnikowa Skała, dalej do Paczółtowic z cudownym Sanktuarium, i dalej w kierunku Krzeszowic, które lubię jako miasto. Mijamy ciekawy Kościół św. Marcina i jedziemy w kierunku miejscowości Rudno, słynącej z Zamku Tenczyn. Cały czas asfaltem. W Rudnie właśnie następuje spotkanie wszelkiej maści szlaków, ale ja konsekwentnie trzymam się czerwonego roweru i odbijam na Kraków. Pozostaje około 30 km. Jadę lasem, łagodną trasą, urozmaiconą szumem aut z biegnącej równolegle autostrady A4. Dojazd do wiosek Brzoskwinia i Zabierzów nie przysparza większych problemów, aczkolwiek rozpoczyna się duży kryzys, a do głowy coraz częściej przychodzą pytania: długo jeszcze? Dodatkowo, pod Zabierzowem błądzę w lesie przez źle oznakowaną trasę. Ale jeszcze kilka podjazdów, coraz bliżej słychać samoloty z Lotniska Balice aż wreszcie...JEST! Tabliczka z napisem Kraków. Udało się. Dojeżdżam do centrum, by tam godnie nacieszyć się  faktem zdobycia szlaku i ku temu wydarzeniu po kryjomu wypijam prossecco, choć wszędzie straż miejska (ciii). Jestem bardzo zmęczony i szczęśliwy. Przejechałem. Natychmiast, bo nie byłbym sobą, klarują się kolejne plany: trasa wokół Jeziora Czorsztyńskiego, Trasa Kolei Żelaznej, kiedyś kto wie - może Green Velo. Tymczasem szczerze polecam Szlak Rowerowy Orlich Gniazd, mimo pewnych niedoskonałości. Możecie spradzić swoje siły, te fizyczne i mentalne, poznać wiele ciekawych miejsc i ludzi (pozdrawiam parę spod Krakowa), oderwać się od codzienności. Ale przede wszystkim, już przez sam fakt bycia na szlaku, sami promujecie nasz kraj i jego piękno...

Kamienista droga pod Zimnodołem

Nie grzeszy jakością ale nadrabia widokami

Paczółtowice - Powroźnikowa Skała

Krzeszowice - Kościół św. Marcina

Okolice Zabierzowa

Tu już przedmieścia Krakowa, który widać w tle

Jedziemy nieopodal Lotniska Balice

Centrum Krakowa

Kościół Mariacki

Przejechał, zrobił zdjęcia i napisał: Marcin Bareła