piątek, 14 kwietnia 2017

Wycieczka: Glanów - Imbramowice - Wysocice - Rabsztyn


Naszą kolejną wycieczkę zaczynamy od Glanowa, gdzie stoi klasycystyczny dwór zbudowany w 1786 roku. Jest to murowany budynek parterowy o białych ścianach, wejście poprzedza kolumnowy portyk zwieńczony trójkątnym szczytem i ryzalitem. Obiekt nakryty jest gontowym dachem łamanym polskim oraz posiada dwutraktowy układ wnętrza. Dwór otacza XIX-wieczny park krajobrazowy o powierzchni blisko 0,5 ha o kompozycji z ok. 1930 r. W pobliżu dworu usytuowane są XIX – wieczne zabudowania dworskie: drewniana wozownia o konstrukcji słupowej, dwie drewniano-murowane stodoły, kamienny spichlerz i budynek mieszkalno -gospodarczy. Dwór w Glanowie przetrwał zawieruchy minionych wieków i jest dziś przykładem dworu nadal zamieszkanego. To dziś rzadkość, gdyż po 1945 roku parcelowano posiadłości pow. 50 hektarów, właściciele zaś musieli wynieść się nie tylko z dworu, ale i z powiatu. Dlatego większość dworów po wojnie popadło w niełaskę. Glanów jest tego zaprzeczeniem – przepiękna posiadłość z ogromnym areałem mieni się bladowiosenną zielenią. Wokół rosną stare modrzewie i brzozy a na centralnym planie puszy się biały, kryty gontem, klasycystyczny dwór. Od stu lat właścicielami dworu jest rodzina Novaków. Co ciekawe, dwór był miejscem schronienia Żydów w czasie II wojny światowej, czym właściciele przysporzyli sobie problemów już po wojnie, kiedy „odwiedzili” ich funkcjonariusze bezpieki, zabierając ze sobą „pamiątki” w postaci mebli, obrazów czy książek. Szkoda że cały kompleks otoczony jest wysokim ogrodzeniem i niewiele widać...

Obok Glanowa leżą Imbramowice, gdzie wznosi się zabytkowy zespół budowli klasztoru Sióstr Kanoniczek Regularnych Zakonu Premonstratensów, powszechnie zwanych w Polsce norbertankami – od imienia swego Założyciela: Św. Norberta. Klasztor imbramowicki należący do najstarszych polskich klasztorów żeńskich a zarazem będący jednym z zaledwie dwóch funkcjonujących do dziś domów norbertańskich w Polsce (obok Klasztoru Sióstr Norbertanek w Krakowie na Salwatorze) – stanowi rzadki i wyjątkowo cenny skarbiec wielowiekowego duchowego i kulturowego dziedzictwa Zakonu Premonstrateńskiego na naszej ziemi. Kościół pochodzi z XIII wieku, ale w dzisiejszym kształcie już z 1721 roku, po gruntownej odbudowie. Wielkie wrażenie robią malowidła na ścianach i suficie, oraz wyjątkowo piękny barokowy ołtarz.

Z Ibramowic przenosimy się do Wysocic, gdzie znajduje się mała perełka - Kościół św. Mikołaja w Wysocicach – jednym z najlepiej zachowanych przykładów architektury romańskiej na ziemiach polskich. Wybudowany na początku XIII wieku. Jego najcenniejszym elementem jest portal wejściowy znajdujący się od południa. Jest małym arcydziełem, zapierającym dech w piersiach. Wspaniale oddaje romańską estetykę - dostojną i skromną zarazem. W tympanonie znajduje się wielofigurowa płaskorzeźba (pierwotnie polichromowana) ze zmartwychwstałym Chrystusem w centrum, depczącym potwory o rybich ogonach, obok widzimy postaci świętych i z drugiej strony sceny zmartwychwstania. Element ten jest tak cenny, że ochrania go krata. Wewnątrz kościoła nie można robić zdjęć. Co ciekawe, z drogi wojewódzkiej na Trzyciąż widzimy ogromną informacje o kościele, a w samych Wysocicach nie ma kompletnie nic!

Na koniec zawadziliśmy jeszcze o ruiny Zamku w Rabsztynie koło Olkusza. Zamek, wzmiankowany jeszcze w XIII wieku najpierw był drewniany, za Kazimierza Wielkiego zaś przebudowano go na murowany. Wejście płatne, niestety poza sezonem zamknięty...


Tekst i zdjęcia: Marcin Bareła

niedziela, 9 kwietnia 2017

Wycieczka: Zamek Ogrodzeniec - Podzamcze - Skarżyce


Z wielką przyjemnością wznawiam na niniejszym blogu tematykę krótkich, jednodniowych wycieczek krajoznawczych. Na kolejny przystanek w naszej nieustannej podróży wybrałem Podzamcze ze słynnym, największym na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej Zamkiem - Ogrodzieniec. No właśnie - dlaczego Ogrodzieniec, skoro znajduje się u stóp sąsiedniego Podzamcza? Zapewne dlatego, że Ogrodzieniec jest miastem - siedzibą gminy, stąd łatwiej nazwę skojarzyć właśnie z gminą i w ten sposób łatwiej miejsce odnaleźć. Zamek położony jest na największym wzniesieniu Jury - Górze Janowskiego (jedne źródła mówią o ponad 515 m, większość o wys. 504 m.n.p.m.). Nazwa pochodzi od Aleksandra Janowskiego, założyciela Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, który miał ów stowarzyszenie miał ustanowić zainspirowany właśnie ruinami Zamku Ogrodzieniec. Sama budowla, mimo że dwukrotnie zdobyta i spalona przez zastępy Szwedów podczas potopu w XVII w., następnie sukcesywnie rozbierana, nadal wywiera imponujące wrażenie swoją wielkością, objętością i wysokością. Jej kubatura wynosi aż 32000 m3.

Gdy znalazłem się pod zamkiem, nie mogłem uwierzyć, że to spokojne dawniej miejsce (nie byłem tu od 2009 roku) dziś stanowi jedno wielkie centrum rozrywki. Droga do ruiny usiana jest budkami z lodami, oscypkami, szybkim jedzeniem i różowymi pamiątkami. Pod zamkiem powstał Park Ogrodzieniec z usługami od malucha do starucha. Jest więc Dom Legend i Strachów, gdzie lepiej nie posyłać co wrażliwsze dzieci, Park Miniatur (głównie zamki i kościoły), Park Doświadczeń Fizycznych dla małych i dużych miłośników wrażeń, Park Rozrywki dla najmniejszych i Tor Saneczkowy. Mało tego, obok tego wszystkiego dołożono jeszcze Park Linowy, więc naprawdę ciężko się w Podzamczu nudzić. Poniżej kilka miniatur uchwyconych w aparacie:

Weszliśmy na zamek wczesną porą wiedząc, że napiera wycieczkowy tłum. Zwiedzanie ZO odbywa się w określonym kierunku, i obejmuje takie zamkowe pomieszczenia jak "Kurza Noga", "Baszta Kredencerska" czy "Mordownia". Bardzo obszerny dziedziniec wewnętrzny daje obraz potęgi tego obiektu, a z poszczególnych punktów roztacza się imponujący widok na południową część Jury, a nawet na Zagłębie. Szczególnie wybitnych widoków doświadczymy z platformy widokowej na Baszcie Kredencerskiej, ale trzeba uważać na kręte i strome schody, szczególnie przy wyjściu na platformę, gdzie rozstaw stopni schodów jest szczególnie wąski. Widoki są jednak tego warte, ale przy większym tłoku trudno też się nimi nacieszyć.

Wychodząc z zamku warto zwrócić uwagę na Salę Tortur - Katownię Warszyckiego. Miejsce wzięło nazwę od Stanisława Warszyckiego, człowieka o dwóch twarzach: z jednej strony patriotę, bohatera potyczek ze Szwedami ale i osobę niezwykle chciwą i mściwą. Warszycki, według legend, miał osobiście brać udział w czynnych torturach na co bardziej opornych poddanych, nie znosił czyjegokolwiek sprzeciwu do tego stopnia, że raz kazał wychłostać nawet swoją żonę. W kulturze ludowej Warszycki był uosobieniem diabła: był człowiekiem zamożnym, ale złego charakteru. Srogi i nielitościwy był zarówno dla służby jak i dla swoich kolejnych żon. Obiecawszy córce Barbarze część majątku jako bogaty posag nie podarował jej nic. Bo chciwy był. Podobno do dziś pilnuje swoich skarbów, których dotąd nikt nie odnalazł. Podczas księżycowych nocy pojawia się pod postacią wielkiego psa, obwiązanego brzęczącym łańcuchem, pilnującego dostępu do kosztowności. Za miejsce kaźni służyć mu miała pieczara wciśnięta między skały w południowej części przedzamcza. Dzisiaj znajduje się tam wystawa narzędzi tortur, a miejsce to zwane jest właśnie Męczarnią Warszyckiego. We wnętrzu mamy dosyć drastyczną wystawę narzędzi tortur o wyrafinowanych nazwach: łoże sprawiedliwości do wyrywania kończyn, żelazna dziewica, klatka błaznów, kołyska Judasza, w końcu wysadzane gwoździami krzesło czarownicy, gdzie torturowani siadali nago. Najbardziej drastyczną torturą było wypruwanie jelit. Skazanemu (najczęściej byli to żeglarze) robiono niewielkie nacięcie na brzuchu, wywleczony koniec jelita przybijano do masztu, następnie przypiekając nieszczęśnika gorącym żelazem pędzono go wokół masztu. Ała...

Po zamku skorzystaliśmy jeszcze z Parku Miniatur, ale tutaj zastanawiałbym się czy warto wydać 12 złotych żeby zobaczyć miniatury zamków i kościołów Jury. Moim zdaniem, poprzez ograniczoną przestrzeń ekspozycja nie jest kompletna, chociaż zaplecze okołoturystyczne (całkiem udany plac zabaw) to akurat spory plus. Makiety wykonane są w skali 1:25 i nie powstałyby bez samozaparcia dwóch przedsiębiorców, którzy długo zbierali dokumentacje do stworzenia makiet. Wystawę otwarto w 2010 roku.

W Podzamczu warto się przejść do Sanktuarium Marki Bożej Skałkowej. Jest to być może jedyna taka świątynia w Polsce wkomponowana w całości w skałę. Nie jest to zwyczajna skała - w 1862 roku dziedzic Podzamcza Ludwik Kozłowski ufundował obraz Matki Boskiej Częstochowskiej i umieścił go w skale. Od tego czasu rozpoczął się kult miejsca trwający do dziś. Kaplica przyskalna została wybudowana w 2000 roku. Dwa lata później kaplica została ustanowiona Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej a cudowny obraz koronowany. Warto, mimo braku walorów stricte architektonicznych, zobaczyć tę minimalistyczną ciekawostkę Podzamcza. Całkiem niedaleko znajduje się także Gród Na Górze Birów, z interesującą rekonstrukcją drewnianej osady, która znajdowała się tutaj aż do połowy XIV wieku.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze w Skarżycach, by zobaczyć Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej. Jest to przepiękny przykład architektury z jurajskiego kamienia z trzema okrągłymi kaplicami dla uczczenia Trójcy Przenajświętszej. Wczesnobarokowy kościół został konsekrowany w 1596 roku. Warto zwrócić uwagę na Ołtarz Główny i ołtarze boczne w stylu klasycystycznym, barokową chrzcielnicę i ambonę. W jednym z ołtarzy bocznych widzimy obraz NMP Skarżyckiej z 1604 roku. Całkiem niedaleko znajduje się także Okiennik Wielki - jeden z najbardziej rozpoznawalnych ostańców Jury.


Tekst i zdjęcia: Marcin Bareła