piątek, 17 lutego 2017

Włochy - Mediolan


Jadąc do Mediolanu spodziewaliśmy się wszystkiego. Wiedzieliśmy, że jest to ogromna metropolia, stolica światowej mody, pełna luksusowych sklepów. To tutaj swoje główne siedziby mają takie marki jak Versace, Dolce Gabbana, Prada. Mediolan ma wszystko - znakomite restauracje, niezliczone muzea i galerie, tysiące sklepów i butików i jako miasto nie będące stolicą, nie ustępuje szykowi i poziomem atrakcji takim miejscom jak Londyn czy Paryż.

Jest jednak Mediolan bardzo chaotycznym miastem: bardzo trudno jest się wydostać ze stacji kolejowej, nie działały windy i nie ma kompletnie ani jednego punktu informacji turystycznej! Także zwiedzanie Mediolanu rozpoczyna się od próby odnalezienia prawidłowego kierunku na Stare Miasto i popularne miejsca (w przypadku braku mapy). Nawet rozsiane tu i ówdzie mapki ulic na przystankach niewiele mówią, ponieważ są odzwierciedleniem niewielkiego obszaru. Powiedziałbym wręcz, że turystycznej bazy przy dworcu głównym nie ma wcale...

Każdy rozsądny turysta kieruje się w Mediolanie na Katedrę Duomo i my także to zrobiliśmy. Gigantyczny obiekt jest piątym największym kościołem świata ale największą gotycką katedrą na świecie, mając 156 metrów długości, 92 szerokości, i 108 wysokości. Ma ogółem 135 iglic i może pomieścić 40 tys. osób. Nie polecamy próby zwiedzania w sezonie albo w weekend. My byliśmy pod katedrą w czwartek, w mocnym deszczu a i tak ustawiły się spore kolejki do kas biletowych. Bo, by zwiedzić Duomo trzeba swoje odczekać, poddać się kontroli osobistej przy wejściu i lepiej unikać zbyt swobodnego zachowania. Włoscy Carrabinieri stoją z ręką na spuście broni i tylko czekają w gotowości na oddanie strzału...Bilet można kupić w kilku wariantach (katedra+muzeum katedralne, albo katedra+platforma widokowa), jednak my na dach nie wchodziliśmy.

Świątynia imponuje rozmiarem, ale raczej nie urzeka walorami artystycznymi poprzez gotycką surowość. Co ciekawe, budowę rozpoczęto w 1386, skończono zaś w...1965 roku w którym udostępniono ostatnie drzwi, który jest oficjalną datą ukończenia Duomo (chociaż ciągle jeszcze trwały prace nad rzeźbami). Na tak długi okres czasu składały się ciągłe zmiany władz i rozmach inżynieryjny konstrukcji. Podobno mieszkańcy Mediolanu tak przywykli do robót budowlanych przy katedrze, że kiedy ogłoszono jej ukończenie, padła propozycja, żeby kościół rozebrać i zacząć budowę od początku. W całym budynku znajduje się 3 400 statui, z czego 700 wykonane jest z marmuru. Znajdują się one nawet w najbardziej ukrytych miejscach, gdzie nikt by się ich nie spodziewał. Najbardziej charakterystyczną i dramatyczną rzeźbą jest ta dłuta Marco d’Agrate’a przedstawiająca św. Bartłomieja obdartego ze skóry, którą jest przepasany (na prawo od ołtarza, stojąc do niego twarzą). Poruszające przede wszystkim są detale mięśni i ścięgien co robi niewiarygodne anatomiczne wrażenie. Jeszcze jedna ciekawostka: Czerwona lampka nad apsydą wskazuje miejsce, gdzie przechowywana jest jednak z najważniejszych relikwii znajdujących się w katedrze – jeden z gwoździ, którymi Chrystus był ukrzyżowany. Szkoda, że o tej arcyważnej informacji przeczytałem dopiero po powrocie z Włoch...

W Mediolanie na pewno nie będziecie głodni (o ile macie pełny portfel), a o żołądek zadba m.in. restauracja Da Puccini z tradycyjną kuchnią włoską. Zjedliśmy pizzę i zestaw domowych deserów: panna cotta, tiramisu i creme caramel. Wszystko smakowało wybornie. Jedna uwaga: we Włoszech płaci się tzw. coperto (wł. nakrycie) - to dopłata doliczana do cen potraw (zwykle 1-2 Euro) i oznacza ona koszty zajęcia miejsca przy stole. W praktyce płacimy więc dodatkowo tylko za to, że możemy usiąść przy stole, ale nie za zjedzenie czegokolwiek. Dlatego można nieco się zdziwić, zamawiając dwie pizze po 5 Euro i widząc rachunek na kwotę...15 Euro! Bardzo dobre lody i kawę serwuje zaś kawiarnia Amorino. Bardzo dobre to niedopowiedzenie. To były najlepsze lody jakie jedliśmy - z prawdziwą wanilią bourbon, nieprzesłodzone i wyraziste. Kiedy kupowałem lody waniliowe w - niby - świetnej lodziarni w Como, dostałem lody...o smaku kogel - mogel, czyli że niby żółtka mają zastąpić wanilię? W Mediolanie można zjeść także znakomite czekoladki od firmy Gay Odin. Za 5 czekoladek zapłacimy około 5 Euro, ale naprawdę warto przenieść się na chwile w inny świat doznań.

Mediolan serwuje także znakomite dania dla oczu, a kolekcje dzieł sztuki można zobaczyć w w Pinacoteca di Brera – muzeum przy ulicy Via Brera, otwarte dla publiczności w 1803 r., posiadające wyróżniającą się kolekcję włoskiego malarstwa, m.in. dzieła Canaletta, Caravaggia i Rafaela. Znakomite kolekcje, m.in. wystawę instrumentów dawnych oferuje muzeum przy Castello Sforzesco – ceglanym zamku w centrum Mediolanu, zbudowany w połowie XV wieku. Warto wybrać się tam około 16, ponieważ na godzinę przed zamknięciem wystaw muzeum wydaje bilety darmowe, z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Bardzo ciekawe, atrakcyjne miejsce.

Naprawdę trudno uchwycić w jednym wpisie wszystkie atrakcje Mediolanu, ale polecamy przepiękne kościoły, zwłaszcza Kościół św. Marka niedaleko Pinacoteci, ale przede wszystkim Chiesa di Santa Maria presso San Satiro przy Via Torino, ze względu na niewiarygodną, iluzjonistyczną apsydę nad ołtarzem głównym, która jest niewielką wnęką a sprawia wrażenie długiego nawisu, patrząc z prostej perspektywy. Donato Bramanti mając do dyspozycji jedynie 97 cm głębokości namalował imponującą niszę, w czym pomogły mu istniejące już wtedy studia poświęcone perspektywie. Fascynujące.

Na koniec, podążając Via Torino, chyba najbardziej zatłoczoną ulicą Mediolanu warto dotrzeć do Corso di Porta Ticinese – jedną z najstarszych ulic Mediolan, na której znajdują się dwie bramy: XII wieczna i klasycystyczna Porta Ticinese, oraz Basilica Sant'Eustorgio, pochodząca z IV (czwartego) wieku, jeden z najstarszych kościołów w całych Włoszech. Wierzenia mówią, że w świątyni znajduje się grobowiec biblijnych Trzech Króli. Co ciekawe, niegdyś ta ulica była kanałem, który ostatecznie zabudowano.

W następnym wpisie okolice jeziora Lago di Como oraz Zoo Le Cornelle...

Tekst i zdjęcia: Marcin, Marzena Bareła

1 komentarz: