Na nasz pobyt wakacyjny 2024 wybraliśmy Półwysep Helski, a konkretniej Jastarnię. Wybór jest po części sentymentalny - na Półwyspie byliśmy w 2012 roku, tuż przed ślubem i ten wąski pas lądu wcięty w morze urzekł nas totalnie. Wielkie wrażenie zrobiła na nas także Jastarnia, dlatego - po latach - postanowiliśmy tutaj wrócić. Efekt - zobaczcie w dalszej części tego wpisu.
Półwysep Helski z lotu ptaka (właściwie helikoptera) - na zdjęciu Cypel Helski |
JAK TO SIĘ STAŁO?
Jest niezwykle fascynującym fakt, że ze stałego lądu nagle wjeżdżasz w pas wąskiej, piaszczystej mierzei, otoczonej z obu stron wodą. W niektórych miejscach - konkretnie w okolicach Chałup aż do Kuźnicy, oraz koło Władysławowa - pas lądu ma około 150 metrów. Morze widać dosłownie z obu stron. Ten pas lądu, najpierw wąski, stopniowo rozszerza się, by w Helu osiągnąć około 3 km szerokości. I tutaj jest koniec - ląd wieńczy szeroka plaża, która zatacza ogromy łuk, potem jest już tylko Morze Bałtyckie. Zaiste niesamowity skrawek Polski. Co ciekawe, jeszcze 10-20 lat temu większość przewodników i innych źródeł książkowych sugerowało, jakoby Półwysep Helski był tysiące lat temu archipelagiem nie związanych ze sobą, luźnych wysepek. Ten - dziś okazuje się błędny - pogląd wywodzi się z obrazu kartograficznego Zatoki Gdańskiej z 1655 r, który w świadomości zaistniał na wiele wieków. Zresztą ten obraz, jak i wiele innych, powielonych map później, nie uwzględniały okresowego przerwania ciągłości półwyspu przez przelewy sztormowe. To przerwanie mogło się utrzymywać jakiś czas, lecz nigdy nie było trwałe. Dlatego teoria o połączeniu luźnych wysepek w jedną całość nie ma geologicznego uzasadnienia, tym bardziej, że ląd jest raczej spójny poziomicowo. Zatem, okazuje się, że Półwysep Helski tworzył się w sposób ciągły, równoleżnikowo (na linii zachód-wschód), a jego ostateczny kształt nadało i nadal nadaje morze, nigdy zaś nie powstał z połączenia luźnych wysepek...Poniżej kilka zdjęć Bałtyku, pierwsze 6 od strony Zatoki Puckiej, w okolicach Kuźnicy, kolejne z plaży w Helu:
Gdańsk-Oliwa:
Pewnego dnia wybraliśmy się pociągiem TLK relacji Hel-Gdańsk Główny właśnie do Gdańska. Naszym pierwszym przystankiem była dzielnica Oliwa. I już na starcie, na dworcu PKP, wita nas ciekawy budynek kawiarni dworcowej na peronie nr 1. My jednak, po oględzinach zewnętrznych, poszliśmy dalej, w kierunku Parku Oliwskiego, którego początków należy upatrywać w XII i XII w. kiedy to zostało założone opactwo cysterskie. Wówczas był to przyklasztorny ogród użytkowy. Wraz z wybudowaniem rezydencji opata ogród zaczął przekształcać się w rekreacyjno – ozdobny park. Tu właśnie 26 lipca 1734 r. miała miejsce imieninowa uczta na cześć carycy Anny Iwanownej, wydana przez króla Augusta III Sasa. W 1910 r. w parku utworzono alpinarium z szeregiem alpejskich roślin, zaś istniejąca oranżerie przebudowano w cieplarnię i niedużą palmiarnie. Nas zauroczyła aranżacja parku, ze szczególną dbałością o estetykę, co zawdzięczamy głównie tutejszym opatom, w szczególności Jackowi Rybińskiemu. Projekt wzorowany był na ogrodach przy Pałacu Błękitnym w Warszawie, a jego wykonaniem zajął się ogrodnik Kazimierz Dembiński. Aleje drzew, klomby, wodospad, aranżacje kwiatowe robią w parku ogromne wrażenie, zobaczcie sami:
Na dworcu PKP Gdańsk-Oliwa |
Palmiarnia |
Katedra i kościół św. Jakuba
Zespół pocystersko-katedralny w Oliwie wywodzi się od ufundowanego w 1186 roku klasztoru cysterskiego, kiedy to pod koniec XII wieku sprowadzono pierwszych cystersów. Ozdobą zespołu jest Kościół św. Jakuba, najdłuższy w Gdańsku, w dzisiejszej formie z 1582 roku, wtedy też powstały piękne późnogotyckie sklepienia gwiaździste nawy głównej. Słynie głównie ze swoich wspaniałych rokokowych organów, na
których odbywają się w sezonie letnim koncerty organowe. Zostały one
zbudowane w latach 1763-88 przez Jana Wulfa z Ornety, ukończone przez
organmistrza gdańskiego Fryderyka Rudolfa Dalitza. Składają się z 7876
piszczałek wykonanych z drewna dębowego, jodłowego, sosnowego i z cyny. Spoglądając z dołu, wyraźnie rzuca się w oczy przestrzeń wokół instrumentu - organy. Jak już napisałem, praca brata
Wulffa trwała 25 lat. W tym czasie twórca musiał zmieścić
potężny instrument w wąskiej nawie, jak to zrobił - ano umieścił największe (nawet 10 metrów wysokości) piszczałki
basowe przed balustradę chóru, te mniejsze zaś są w głębi prospektu. Wielokondygnacyjnie ustawione piszczałki w
głębi instrumentu otaczają owalny witraż, tworząc ciemną bryłę
wznoszącą się nad białymi filarami wejścia. Prospekt organów wypełniony
jest postaciami aniołów, które trzymają
trąby, puzony oraz dzwonki i można je wprawiać w ruch razem z wirującymi
słońcami i gwiazdami. Ten imponujący, rozmaszysty projekt byłby zapewne jeszcze okazalszy, ale w trakcie
powstawania organów, w 1772 roku Oliwa została zajęta przez Prusy w
trakcie pierwszego rozbioru. Opactwo utraciło swoje dobra, a
odszkodowania były niewystarczające. Organy w Oliwie robią wrażenie rozmachem, a i architekturą mogą konkurować z tymi w Świętej Lipce czy w Kazimierzu Dolnym. My mieliśmy szczęście posłuchać mini-koncertu, który odbywa się codziennie, w określonych godzinach. Posłuchaliśmy m.in. utworów J.S.Bacha czy pieśni Ave Maria.
GDAŃSK - w krainie bursztynu i gotyku
Z dzielnicy Oliwa udajemy się tramwajami do centrum - konkretnie pod Dworzec Główny PKP (po drodze niedrogi obiad w barze studenckim). Z dworca idziemy ul. Korzenną, przez Most Chlebowy (lub Miłości), do Muzeum Bursztynu. To największa kolekcja bursztynu na świecie, mieści się w ogromnym budynku XIV wiecznego młyna! Tam poznajemy czym jest bursztyn, z czego jest zbudowany, jak doszło do jego powstania, czym był las bursztynowy, w jakiej temp się topi etc. Ekspozycja jest ciekawa także dla dzieci, gdyż mamy kilka filmików animowanych, jest możliwość odrysowania zwierząt tropikalnych na specjalnej planszy, oraz podotykania tego czy tamtego. Już na wejściu czeka na nas bryła bursztynu o masie 64 kg! Mnie jednak najbardziej fascynują mniejsze kawałki - w tym niesamowity fragment o kształcie bochna chleba w kolorze wielokwiatowego miodu! Ogromne wrażenie robią również...szachy bursztynowe z końca XVII wieku czy kabinet w typie gdańskiej szafy barokowej z 1724 roku. Jest również jedyna w Polsce bursztynowa inkluzja (zwierzę zatopione w bursztynie) jaszczurki, zwanej Jaszczurką Gierłowską:
Budynek XIV wiecznego młyna - dziś siedziba Muzeum Bursztynu |
Jaszczurka Gierłowska |
Mój ulubiony kawałek |
Sprzęt dawnych poławiaczy bursztynu |
Bursztynowe szachy z końca XVII wieku |
Kabinet |
Gdańsk - centrum oraz Kościół Mariacki
To największy ceglany gotycki kościół Europy. Czas budowy to lata 1343 – 1502. Wnętrze kościoła może pomieścić co najmniej 20 tysięcy ludzi. Nie odzwierciedla to jednak zapotrzebowania z lat jego budowy, a raczej jest demonstracją bogactwa, bowiem cały Gdańsk liczył w chwili ukończenia budowy zaledwie dwa razy więcej mieszkańców niż mogło zmieścić się w kościele. Ogromna bryła z ciemnoczerwonej cegły góruje nad morzem dachów kamienic, a ogromna, krępa i tępo zakończona wieża o wysokości 82 metrów jest do dzisiaj najwyższym punktem w Śródmieściu Gdańska.
Kościół wzniesiony jako katolicki, od połowy XVI wieku aż do 1945 r. służył ewangelikom – oni też pozostawili w nim najciekawsze elementy wystroju, które wspaniale współgrają z wcześniejszymi, gotyckimi ołtarzami i malowidłami. Świątynia, której solidna konstrukcja przetrwała zniszczenia wojenne utraciła większość swojego wyposażenia, przez co wydaje się dzisiaj względnie pusta, ale dzięki temu jego wnętrze robi niezwykłe wrażenie samymi rozmiarami naw i regularnością białych filarów i sklepień.
Z zewnątrz to imponująca, ale niezbyt efektowna góra cegły, ale dopiero po wejściu do środka robi ogromne wrażenie: wielki gotycki ołtarz, którego nie powstydziłby się sam Wit Stwosz, ogromny zegar astronomiczny, którego większość elementów jest oryginalnych i ma ponad 500 lat oraz kopia Sądu Ostatecznego Hansa Memlinga (oryginał jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku) - wizja wiecznego raju lub potępienia...
Nie zabrakło również wizyty w centrum Gdańska - przepiękne kamienice, fontanna Neptuna, Ratusz czy Dwór Artusa. Weszliśmy także do najstarszego gdańskiego kościoła - pw. św. Katarzyny, który posiada obecnie 50-dzwonowy carillon. Ostatni dzwon został zawieszony w 2013 roku. Carillon to zespół minimum 23 zestrojonych ze sobą dzwonów, na których można grać za pomocą specjalnej klawiatury oraz w trybie automatycznym. Gdańsk zachwyca i aż dziw, że miasto z tak dużym zagęszczeniem gotyckich zabytków nie jest wpisany na listę UNESCO. Następnym razem mam nadzieję nadrobić Muzeum II Wojny Światowej. Jeszcze kilka zdjęć z Gdańska:
Gdańsk - Dworzec Główny PKP |
Kamienice przy ul. Długiej |
Pomnik Jana III Sobieskiego |
My przy Fontannie Neptuna |
Dwór Artusa |
Kamienice |
Kościół św. Katarzyny |
I jego wnętrze - przepiękne dzieła sztuki |
Dyby |
PROLOG
Na koniec kilka zdjęć różnych, ale przede wszystkim z morza, bo przecież póki co mało go tutaj. Ok - woda mogłaby być cieplejsza i ładniejszej barwy, ok - zdarzają się sinice i nie mamy tej luksusowej turkusowej wody, jak w krajach południowych, ale plaże mamy naprawdę fantastyczne. To nie tylko szeroki pas piachu - ten piach jest drobniutki i mięciutki, nieraz idący w biel, bez żadnych "domieszek". Nie spotka nas na plażach Półwyspu Helskiego niemiła i ostra niespodzianka, gdyż plaże są regularnie sprzątane. To nasz prawdziwy skarb, a kąpiel w morzu o temp. 18 stopni, podczas gdy powietrze ma niewiele ponad 20 stopni - to nie aż takie straszne doświadczenie, a różnicy temperatur w ogóle nie odczuwamy. Ogromne wrażenie robią wszystkie plaże, ale ta w Chałupach oraz Jastarni podobała nam się najbardziej. Nieco bardziej gloniasta jest plaża w Helu. Sama Jastarnia, jako miejsce wypadowe zrobiła na nas piorunujące wrażenie miasteczka czystego, kwiecistego i zabytkowego. Wszędzie są malwy, pelargonie czy inny kwiat, pełno tutaj klimatycznego budownictwa, jest nawet małe Muzeum Rybołówstwa - Chata Rybacka z 1981 roku. Marzy mi się odkrycie Półwyspu w kontekście przeszłości militarnej, wszak to dawny rejon umocniony i teren zaciekłych walk podczas II wojny światowej. Bohaterstwo naszych obrońców wybrzeża przybiera tutaj nowy wymiar i jest zaiste wzruszające. Piękne miejsce, do którego chce się wracać...
Tekst Marcin Bareła, zdjęcia: Marzena, Marcin Bareła