niedziela, 20 października 2024

Szlak Orlich Gniazd (pieszy), marzec - październik 2024

 

Zamek w Rabsztynie

Oto Krótka relacja z wyprawy pieszym Szlakiem Orlich Gniazd (w dalszej części będę opisywał skrótem SOG). Trasa o długości ponad 165 km przebiega - zgodnie z nazwą - wokół średniowiecznych zamków (w większości ich ruin), a sam szlak wziął nazwę od gniazd, które orły budują na stromych i niedostępnych skałach. Całość podzieliłem na 6 etapów, ale licząc z "podetapami" pokonanymi w odrębnych mniejszych wyprawach, trasę mogę rozdzielić w sumie na 10 odcinków: 

1 odcinek Częstochowa-Olsztyn

2 odcinek: Olsztyn- Ostrężnik

3 odcinek: Ostrężnik-Bobolice

4 odcinek: Bobolice - Podlesice

5 odcinek: Podlesice - Żerkowice

6 odcinek: Żerkowice - Podzamcze

7 odcinek: Podzamcze - Bydlin

8 odcinek: Bydlin - Rabsztyn

9 odcinek: Rabsztyn - Prądnik Korzkiewski

10 odcinek: Prądnik Korzkiewski - Kraków

 

Ja i mój mały towarzysz na trasie

NAJCIEKAWSZE fragmenty trasy:

Trasa ogółem jest dosyć urozmaicona, średnio-trudna, momentami dużo piasków (zwłaszcza okolice Rabsztyna). Są miejsca oczywiste, jak Złoty Potok czy Ojcowski Park Narodowy, lecz w tej części chciałbym wyróżnić 3 nieoczywiste miejsca:

1 - Wąwóz w Dworskim Lesie (między Karlinem a Żerkowicami). Wąwozów i wąwozików na Jurze jest sporo, także na SOG spotkamy kilka (choćby koło Smolenia czy Trzebniowa), jednak ten w Dworskim Lesie także miło zaskakuje. Najpierw, po krótkiej ale trudnej wspinaczce z drogi w Żerkowicach, przechodzimy przez polanę z pięknymi widokami na płn-wschód, aż docieramy do bukowego lasu, ścieżka wiedzie tuż nad dosyć głębokim miejscami wąwozem. Jest mega klimatycznie, dosyć mrocznie. Krótki (tylko 1 km), ale naprawdę warty uwagi odcinek.

Dworski Las

2 - Między Górą Koronną a Swawolą. Nieświadomy terenu turysta, po przejściu przez centrum Ojcowa aż do Bramy Krakowskiej pomyśli, że już nic go nie zaskoczy. Ale to nie koniec cudów. Tuż za źródełkiem Miłości, odsłaniają się skały Góry Koronnej w pełnej krasie. To jeden z najbardziej spektakularnych widoków na całym szlaku! Dalej jest równie pięknie - szlak wiedzie cały czas wzdłuż Prądnika, w wąwozie spowitym stromymi zboczami, porośniętymi lasem liściastym. Widok jesienią w słoneczny dzień jest powalający. Tutaj też odpoczywamy od tłumów w centrum Ojcowa, cisza i spokój wzmacniają efekt. Po drodze mijamy klimatyczne kwatery np. Dom w Kwiatach czy stylowe kawiarnie z pięknymi widokami, jak Niezapominajka. Sielanka trwa aż do Prądnika Korzkiewskiego i kończy się w przysiółku Swawola. Ten spektakularny, niemal sześciokilometrowy odcinek skutecznie ładuje akumulatory na końcowe kilometry Szlaku Orlich Gniazd.

Góra Koronna

3 - Wąwóz Kwietniowe Doły w Giebułtowie. Niewiele, ponad pół kilometra trasy, trochę przypominającej wąwóz w Dworskim Lesie. Gdy po pokonaniu kilku kilometrów asfaltem, z Krakowem na coraz bliższym horyzoncie, wydaje się że nic już nie zaskoczy, to akurat - właśnie jak zaczyna się Giebułtów - czeka nas niespodzianka. Ekstremalny wręcz odcinek, gdzie ocieramy się o strome zbocze głębokiego na kilkadziesiąt metrów wąwozu. Kiedyś przejście tędy było wręcz niebezpieczne - ale kilkanaście lat temu utwardzono ten odcinek i dziś jest już ok, lecz ten niewiele, ponadpółkilometrowy odcinek robi ogromne wrażenie i jest ostatnim bastionem dzikości SOG. Po wyjściu na górę, aż do Krakowa w 90% będzie już asfalt i coraz wyraźniejsze oznaki cywilizacji.

 

Wąwóz Kwietniowe Doły

A teraz - dla równowagi - kilka fragmentów, które można by spokojnie wrzucić do przysłowiowego kosza:

1: Kusięta. Szlak Orlich Gniazd na Odcinku Kusięta - Olsztyn z niewyjaśnionych logicznie przyczyn omija Góry Towarne i przebiega w większości przy...ruchliwej drodze o bardzo skąpym poboczu. Efekt: konieczność skoku do rowu w sytuacji skrajnej. Dobry odcinek dla piechoty wojsk, ale dla turysty niekoniecznie. Zdjęcie - zrzut z mapy dla uwagi:

 


2: Podzamcze. Być może kandydat do turystycznego absurdu Jury: szlak obchodzi Zamek Ogrodzieniec od wschodu, kierując się na Czubatkę (tutaj jest ok) i zamiast prowadzić przy pięknych skałach w kierunku Soczewki...odbija na teren Hotelu Poziom 511, prowadząc przez siłą rzeczy posesję prywatną, a więc wędrujemy sobie omijając wypoczywających gości hotelowych, by na parkingu odbić w kierunku winnicy hotelowej. Tutaj szlak nagle ginie, nie wiadomo jak iść. No naprawdę gratulować wyboru trasy, po prostu geniusz (sam hotel niczego sobie). Poniżej zrzut mapy tej części szlaku:



3: Rabsztyn. Kolejny fragment dla wojska. Ścieżka w pewnym momencie przebiega przez przejazd kolejowy, następnie kieruje pieszego na...ruchliwe rondo, zatem trzeba przejść poboczem i uważać, żeby nie wpaść do dosyć głębokiego rowu. Ja szedłem - ze względów bezpieczeństwa - po drugiej stronie, więc ów rów musiałem w pewnym momencie pokonać. To nie koniec - za chwilę szlak każe przeciąć jezdnię, z tym że nie ma pasów - trzeba więc przebiegać. Rozumiem, że drogi się pozmieniały i ruch się zrobił, ale wystarczyłoby szlak poprowadzić przez tunel pod torami LSH jakiś km dalej. Zdjęcie własne z trasy:


Jesteśmy przed rowem dla bezpieczeństwa 

Rzeczony fragment na mapie. Najpierw tory, potem rów

To tyle refleksji. Polecam Szlak Orlich Gniazd - jest to trasa dająca przedsmak gór, a jednocześnie pozwalająca zachwycać się urokami miast. Tutaj spotkacie 11 ruin zamków jurajskich, tutaj będziecie zmagać się z wodą, piachem, ale jednocześnie podziwiać wąwozy, piękne buczyny, wspaniałe bory. Nie dziwi więc - pomimo mankamentów - że SOG zdobył Złoty Certyfikat Polskiej Organizacji Turystycznej na najlepszy produkt turystyczny kraju.

 





Tekst i zdjęcia: Marcin Bareła


środa, 10 lipca 2024

Półwysep Helski + Gdańsk, 30.06 - 07.07.2024

Na nasz pobyt wakacyjny 2024 wybraliśmy Półwysep Helski, a konkretniej Jastarnię. Wybór jest po części sentymentalny - na Półwyspie byliśmy w 2012 roku, tuż przed ślubem i ten wąski pas lądu wcięty w morze urzekł nas totalnie. Wielkie wrażenie zrobiła na nas także Jastarnia, dlatego - po latach - postanowiliśmy tutaj wrócić. Efekt - zobaczcie w dalszej części tego wpisu.

Półwysep Helski z lotu ptaka (właściwie helikoptera) - na zdjęciu Cypel Helski

JAK TO SIĘ STAŁO?

Jest niezwykle fascynującym fakt, że ze stałego lądu nagle wjeżdżasz w pas wąskiej, piaszczystej mierzei, otoczonej z obu stron wodą. W niektórych miejscach - konkretnie w okolicach Chałup aż do Kuźnicy, oraz koło Władysławowa - pas lądu ma około 150 metrów. Morze widać dosłownie z obu stron. Ten pas lądu, najpierw wąski, stopniowo rozszerza się, by w Helu osiągnąć około 3 km szerokości. I tutaj jest koniec - ląd wieńczy szeroka plaża, która zatacza ogromy łuk, potem jest już tylko Morze Bałtyckie. Zaiste niesamowity skrawek Polski. Co ciekawe, jeszcze 10-20 lat temu większość przewodników i innych źródeł książkowych sugerowało, jakoby Półwysep Helski był tysiące lat temu archipelagiem nie związanych ze sobą, luźnych wysepek. Ten - dziś okazuje się błędny - pogląd wywodzi się z obrazu kartograficznego Zatoki Gdańskiej z 1655 r, który w świadomości zaistniał na wiele wieków. Zresztą ten obraz, jak i wiele innych, powielonych map później, nie uwzględniały okresowego przerwania ciągłości półwyspu przez przelewy sztormowe. To przerwanie mogło się utrzymywać jakiś czas, lecz nigdy nie było trwałe. Dlatego teoria o połączeniu luźnych wysepek w jedną całość nie ma geologicznego uzasadnienia, tym bardziej, że ląd jest raczej spójny poziomicowo. Zatem, okazuje się, że Półwysep Helski tworzył się w sposób ciągły, równoleżnikowo (na linii zachód-wschód), a jego ostateczny kształt nadało i nadal nadaje morze, nigdy zaś nie powstał z połączenia luźnych wysepek...Poniżej kilka zdjęć Bałtyku, pierwsze 6 od strony Zatoki Puckiej, w okolicach Kuźnicy, kolejne z plaży w Helu:














Gdańsk-Oliwa:

Pewnego dnia wybraliśmy się pociągiem TLK relacji Hel-Gdańsk Główny właśnie do Gdańska. Naszym pierwszym przystankiem była dzielnica Oliwa. I już na starcie, na dworcu PKP, wita nas ciekawy budynek kawiarni dworcowej na peronie nr 1. My jednak, po oględzinach zewnętrznych, poszliśmy dalej, w kierunku Parku Oliwskiego, którego początków należy upatrywać w XII i XII w. kiedy to zostało założone opactwo cysterskie. Wówczas był to przyklasztorny ogród użytkowy. Wraz z wybudowaniem rezydencji opata ogród zaczął przekształcać się w rekreacyjno – ozdobny park. Tu właśnie 26 lipca 1734 r. miała miejsce imieninowa uczta na cześć carycy Anny Iwanownej, wydana przez króla Augusta III Sasa. W 1910 r. w parku utworzono alpinarium z szeregiem alpejskich roślin, zaś istniejąca oranżerie przebudowano w cieplarnię i niedużą palmiarnie. Nas zauroczyła aranżacja parku, ze szczególną dbałością o estetykę, co zawdzięczamy głównie tutejszym opatom, w szczególności Jackowi Rybińskiemu. Projekt wzorowany był na ogrodach przy Pałacu Błękitnym w Warszawie, a jego wykonaniem zajął się ogrodnik Kazimierz Dembiński. Aleje drzew, klomby, wodospad, aranżacje kwiatowe robią w parku ogromne wrażenie, zobaczcie sami:

 

Na dworcu PKP Gdańsk-Oliwa








Palmiarnia

Katedra i kościół św. Jakuba

Zespół pocystersko-katedralny w Oliwie wywodzi się od ufundowanego w 1186 roku klasztoru cysterskiego, kiedy to pod koniec XII wieku sprowadzono pierwszych cystersów. Ozdobą zespołu jest Kościół św. Jakuba, najdłuższy w Gdańsku, w dzisiejszej formie z 1582 roku, wtedy też powstały piękne późnogotyckie sklepienia gwiaździste nawy głównej. Słynie głównie ze swoich wspaniałych rokokowych organów, na których odbywają się w sezonie letnim koncerty organowe. Zostały one zbudowane w latach 1763-88 przez Jana Wulfa z Ornety, ukończone przez organmistrza gdańskiego Fryderyka Rudolfa Dalitza. Składają się z 7876 piszczałek wykonanych z drewna dębowego, jodłowego, sosnowego i z cyny. Spoglądając z dołu, wyraźnie rzuca się w oczy przestrzeń wokół instrumentu - organy. Jak już napisałem, praca brata Wulffa trwała 25 lat. W tym czasie twórca musiał zmieścić potężny instrument w wąskiej nawie, jak to zrobił - ano umieścił największe (nawet 10 metrów wysokości) piszczałki basowe przed balustradę chóru, te mniejsze zaś są w głębi prospektu. Wielokondygnacyjnie ustawione piszczałki w głębi instrumentu otaczają owalny witraż, tworząc ciemną bryłę wznoszącą się nad białymi filarami wejścia. Prospekt organów wypełniony jest postaciami aniołów, które trzymają trąby, puzony oraz dzwonki i można je wprawiać w ruch razem z wirującymi słońcami i gwiazdami. Ten imponujący, rozmaszysty projekt byłby zapewne jeszcze okazalszy, ale w trakcie powstawania organów, w 1772 roku Oliwa została zajęta przez Prusy w trakcie pierwszego rozbioru. Opactwo utraciło swoje dobra, a odszkodowania były niewystarczające. Organy w Oliwie robią wrażenie rozmachem, a i architekturą mogą konkurować z tymi w Świętej Lipce czy w Kazimierzu Dolnym. My mieliśmy szczęście posłuchać mini-koncertu, który odbywa się codziennie, w określonych godzinach. Posłuchaliśmy m.in. utworów J.S.Bacha czy pieśni Ave Maria.

GDAŃSK - w krainie bursztynu i gotyku

Z dzielnicy Oliwa udajemy się tramwajami do centrum - konkretnie pod Dworzec Główny PKP (po drodze niedrogi obiad w barze studenckim). Z dworca idziemy ul. Korzenną, przez Most Chlebowy (lub Miłości), do Muzeum Bursztynu. To największa kolekcja bursztynu na świecie, mieści się w ogromnym budynku XIV wiecznego młyna! Tam poznajemy czym jest bursztyn, z czego jest zbudowany, jak doszło do jego powstania, czym był las bursztynowy, w jakiej temp się topi etc. Ekspozycja jest ciekawa także dla dzieci, gdyż mamy kilka filmików animowanych, jest możliwość odrysowania zwierząt tropikalnych na specjalnej planszy, oraz podotykania tego czy tamtego. Już na wejściu czeka na nas bryła bursztynu o masie 64 kg! Mnie jednak najbardziej fascynują mniejsze kawałki - w tym niesamowity fragment o kształcie bochna chleba w kolorze wielokwiatowego miodu! Ogromne wrażenie robią również...szachy bursztynowe z końca XVII wieku czy kabinet w typie gdańskiej szafy barokowej z 1724 roku. Jest również jedyna w Polsce bursztynowa inkluzja (zwierzę zatopione w bursztynie) jaszczurki, zwanej Jaszczurką Gierłowską:

Budynek XIV wiecznego młyna - dziś siedziba Muzeum Bursztynu
Jaszczurka Gierłowska

Mój ulubiony kawałek



Sprzęt dawnych poławiaczy bursztynu

Bursztynowe szachy z końca XVII wieku

Kabinet

Gdańsk - centrum oraz Kościół Mariacki

To największy ceglany gotycki kościół Europy. Czas budowy to lata 1343 – 1502. Wnętrze kościoła może pomieścić co najmniej 20 tysięcy ludzi. Nie odzwierciedla to jednak zapotrzebowania z lat jego budowy, a raczej jest demonstracją bogactwa, bowiem cały Gdańsk liczył w chwili ukończenia budowy zaledwie dwa razy więcej mieszkańców niż mogło zmieścić się w kościele. Ogromna bryła z ciemnoczerwonej cegły góruje nad morzem dachów kamienic, a ogromna, krępa i tępo zakończona wieża o wysokości 82 metrów jest do dzisiaj najwyższym punktem w Śródmieściu Gdańska.

Kościół wzniesiony jako katolicki, od połowy XVI wieku aż do 1945 r. służył ewangelikom – oni też pozostawili w nim najciekawsze elementy wystroju, które wspaniale współgrają z wcześniejszymi, gotyckimi ołtarzami i malowidłami. Świątynia, której solidna konstrukcja przetrwała zniszczenia wojenne utraciła większość swojego wyposażenia, przez co wydaje się dzisiaj względnie pusta, ale dzięki temu jego wnętrze robi niezwykłe wrażenie samymi rozmiarami naw i regularnością białych filarów i sklepień.

Z zewnątrz to imponująca, ale niezbyt efektowna góra cegły, ale dopiero po wejściu do środka robi ogromne wrażenie: wielki gotycki ołtarz, którego nie powstydziłby się sam Wit Stwosz, ogromny zegar astronomiczny, którego większość elementów jest oryginalnych i ma ponad 500 lat oraz kopia Sądu Ostatecznego Hansa Memlinga (oryginał jest w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku) - wizja wiecznego raju lub potępienia...





 

Nie zabrakło również wizyty w centrum Gdańska - przepiękne kamienice, fontanna Neptuna, Ratusz czy Dwór Artusa. Weszliśmy także do najstarszego gdańskiego kościoła - pw. św. Katarzyny, który posiada obecnie 50-dzwonowy carillon. Ostatni dzwon został zawieszony w 2013 roku. Carillon to zespół minimum 23 zestrojonych ze sobą dzwonów, na których można grać za pomocą specjalnej klawiatury oraz w trybie automatycznym. Gdańsk zachwyca i aż dziw, że miasto z tak dużym zagęszczeniem gotyckich zabytków nie jest wpisany na listę UNESCO. Następnym razem mam nadzieję nadrobić Muzeum II Wojny Światowej. Jeszcze kilka zdjęć z Gdańska:

 

Gdańsk - Dworzec Główny PKP

Kamienice przy ul. Długiej

Pomnik Jana III Sobieskiego

My przy Fontannie Neptuna

Dwór Artusa

Kamienice

Kościół św. Katarzyny

I jego wnętrze - przepiękne dzieła sztuki



Dyby

PROLOG

Na koniec kilka zdjęć różnych, ale przede wszystkim z morza, bo przecież póki co mało go tutaj. Ok - woda mogłaby być cieplejsza i ładniejszej barwy, ok - zdarzają się sinice i nie mamy tej luksusowej turkusowej wody, jak w krajach południowych, ale plaże mamy naprawdę fantastyczne. To nie tylko szeroki pas piachu - ten piach jest drobniutki i mięciutki, nieraz idący w biel, bez żadnych "domieszek". Nie spotka nas na plażach Półwyspu Helskiego niemiła i ostra niespodzianka, gdyż plaże są regularnie sprzątane. To nasz prawdziwy skarb, a kąpiel w morzu o temp. 18 stopni, podczas gdy powietrze ma niewiele ponad 20 stopni - to nie aż takie straszne doświadczenie, a różnicy temperatur w ogóle nie odczuwamy. Ogromne wrażenie robią wszystkie plaże, ale ta w Chałupach oraz Jastarni podobała nam się najbardziej. Nieco bardziej gloniasta jest plaża w Helu. Sama Jastarnia, jako miejsce wypadowe zrobiła na nas piorunujące wrażenie miasteczka czystego, kwiecistego i zabytkowego. Wszędzie są malwy, pelargonie czy inny kwiat, pełno tutaj klimatycznego budownictwa, jest nawet małe Muzeum Rybołówstwa - Chata Rybacka z 1981 roku. Marzy mi się odkrycie Półwyspu w kontekście przeszłości militarnej, wszak to dawny rejon umocniony i teren zaciekłych walk podczas II wojny światowej. Bohaterstwo naszych obrońców wybrzeża przybiera tutaj nowy wymiar i jest zaiste wzruszające. Piękne miejsce, do którego chce się wracać...

 




















 

Tekst Marcin Bareła, zdjęcia: Marzena, Marcin Bareła